Po raz kolejny obiecujesz sobie, że weźmiesz się za siebie, nauczysz się tego angielskiego wreszcie na tyle porządnie, że dogadasz się na zagranicznych wakacjach bez stresu i dukania.
Podciągniesz się trochę (przecież kiedyś całkiem nieźle miałaś ten język opanowany) i zmienisz pracę na lepszą – taką, w której trzeba angielskiego używać.
Głupio Ci, że dzieci zaczynają umieć więcej od Ciebie, wydaje Ci się, że wszyscy wokół ten nieszczęsny angielski znają, a Ty jakoś słabo wypadasz na ich tle.
A więc, zapisujesz się na kurs jesienią, rozpoczynasz naukę z entuzjazmem, cieszysz się, że znowu masz kontakt z językiem, idzie Ci nieźle. Lektorka Cię chwali, masz zapał i chęci.
Mija jednak kilka miesięcy i Twoja motywacja siada. Już nie chce Ci się chodzić na zajęcia (w kółko to samo, już to kiedyś przecież robiłaś, ile można?).
Nie czujesz, abyś robiła jakieś postępy, po co to wszystko? Zmarnowane pieniądze.
W sumie, to nie masz czasu, te dwie godziny wyrwane w ciągu tygodnia rujnują Twój harmonogram, opuszczasz często lekcje (dzieci chorują, mąż wyjeżdża w delegacje, zapisałaś się wiosną na siłownię) – kiedy znaleźć jeszcze czas na angielski?
Jesteś beznadziejna i nigdy się tego języka nie nauczysz.
Znasz ten scenariusz?
Dlaczego tak jest? Czemu zaczynasz i nie kończysz, choć startujesz z chęcią i zapałem?
Co sprawia, że jednym udaje się opanować język perfekcyjnie, a innym nie?
Dlaczego tzw. “słomiany ogień” to częsta przypadłość wśród uczących się języka obcego?
Otóż, powodów może być kilka. Wymienię tu sześć z nich:
- Po pierwsze, dopada Cię tzw. syndrom średnio-zaawansowanego. Szerzej opisałam go w tym artykule. Pokrótce – chodzi o to, że przestajesz zauważać szybkie postępy, uczysz się i uczysz, a wiedzy jakby nie przybywa. A to demotywuje.
- Po drugie, tak naprawdę nie masz wyznaczonego celu nauki, a to ważne, żeby wiedzieć, dokąd zmierzamy.
Zastanów się, czy jak wyruszasz w podróż, to po prostu wsiadasz w auto i jedziesz przed siebie w dowolnym kierunku, licząc, że trafisz cudownie do celu – czy w ten sposób można dokądkolwiek dotrzeć? A może jednak planujesz kolejne etapy tej podróży, mając wciąż przed oczami wyznaczony kierunek i miejsce, do którego zmierzasz.
Pomyśl, po co się uczysz, określ sobie konkretny poziom, który chcesz osiągnąć. Przystąp do egzaminu – to pomaga ustalić priorytety i wyznaczyć konkretne kroki, a także ocenić ich realizację.
- Trzecim z powodów, dla których tracisz zapał do nauki jest fakt, że tak naprawdę to wcale nie poświęcasz jej zbyt dużo czasu.
Wychodzisz z zajęć i angielski ulatuje z Twoich myśli.
A tak się nie da. Dwa razy w tygodniu po godzinie to stanowczo zbyt mało czasu, aby osiągnąć znaczący postęp w nauce języka. Po to są prace domowe, zadania wyznaczone przez nauczyciela do samodzielnej pracy, aby ten kontakt był częstszy.
Pamiętaj, więcej warte jest 15 minut dziennie poświęcone nauce angielskiego, niż dwie bite godziny zegarowe raz w tygodniu – lepiej mniej, a częściej, niż rzadko i długo.
Utrwalanie – to słowo klucz.
- Czwarty powód zaniku chęci do nauki to tak naprawdę brak pasji do uczenia się tego języka.
Z niewolnika nie ma pracownika – ta zasada przekłada się również na naukę angielskiego. Jeśli robisz to z przymusu, nie odnajdujesz w lekcjach żadnej przyjemności, to nic z tego nie będzie – prędzej, czy później (raczej prędzej) znudzisz się i zniechęcisz.
- Po piąte, może być tak, że poziom kursu jest niedopasowany do Twoich potrzeb i możliwości, łatwo wtedy o znużenie, bo albo jest Ci za trudno, albo za łatwo – żadna z tych sytuacji nie sprzyją postępom w nauce.
Praca w grupie jest skuteczna, jeśli każdy z kursantów jest w miarę precyzyjnie do niej dobrany – tylko wtedy zapewniona jest właściwa dynamika pracy i efektywność.
- Szóstym powodem Twoich niepowodzeń może być fakt, że tak naprawdę to nie masz wcale czasu na naukę. Sprawy życiowe odbierają Ci całą energię, nie możesz poświęcić się własnej edukacji, choćbyś bardzo chciała.
Odłóż ją na lepszy moment – lepsze to, niż rezygnacja w trakcie kursu, ze świadomością poniesionej porażki.
Pomyśl, czy któryś z tych sześciu powodów utraty motywacji do nauki angielskiego nie odnosi się przypadkiem do Ciebie?
Jeśli tak, to co możesz zrobić, aby to zmienić (o ile jest to sytuacja, na którą masz wpływ)?
Zastanów się, zanim znów zapiszesz się na kurs!
Sądzę, że warto podejmować decyzję o podjęciu nauki po przemyśleniu swojej motywacji, zastanowieniu się nad możliwściami, chęciami i wybrać kurs dopasowany jak najlepiej do Ciebie i Twoich potrzeb.
Pozwoli Ci to uniknąć rozczarowania, poczucia poniesionej porażki i strat finansowych.
Nie podejmuj decyzji o nauce angielskiego pod wpływem kaprysu, zastanów się, czy znajdziewsz w sobie dość chęci, zapału i motywacji, aby wytrwać i odnieść sukces.
Pamiętaj, nauka – to proces i to długotrwały, wymagający wysiłku i zaangażowania nie tylko nauczyciela, ale także ucznia.
Życzę Ci sukcesów i powodzenia w nauce angielskiego!
Dodaj swój komentarz, będzie mi bardzo miło!
Polub, jeżeli Ci się spodobało. Udostępnij dalej, może przyda się komuś, a mnie to napędza do działania 🙂
Zapraszam Cię na Fanpage English Way School na Facebooku,
a także na stronę szkoły, którą prowadzę English Way School Szkoła Języków Obcych.
Oto mój profil na Instagramie, gdzie wrzucam zdjęcia m.in. z moich podróży.
Pozdrawiam gorąco!
Iza
Bardzo mądrze napisane. Z angielskim mam bardzo podobnie- często tracę motywację mimo wcześniejszych dobrych chęci. A matura za kilka dni… Wiem, że mogłam postarać się bardziej i trochę mi z tego powodu przykro.
LikeLike
Nie martw się, głowa do góry. Na naukę nigdy nie jest za późno, a Ty jesteś w najlepszym wieku 🙂
LikeLike
bardzo dobry wpis. U mnie jest tak, że jak odpuszcę kilka dni to później mi ciężko wrócić.
LikeLike
Ja tyle razy zaczynałam i jakos opornie mi to idzie.
LikeLike
Dla mnie ważne jest pytanie, po co mi umiejętność, co mi da to że będę znała język, co się konkretnie zmieni w moim życiu – wtedy w chwilach zwątpienia przypominam sobie o celu
LikeLike
Dla mnie jednak największym problemem jest to, że nawet po osiągnięciu pewnego poziomu trzeba ciągle mieć kontakt z językiem, bo bardzo szybko się wszystko zapomina.
LikeLike
Dobrze napisane. A do tego odpowiada na pytanie, które zadaję sobie od lat 😉 W moim przypadku chyba właśnie ten syndrom średnio-zaawansowanego ma największe znaczenie.
LikeLike
Święta racja! Ja sama jak nie mam kontaktu z językiem to od razu spada moja motywacja i zapał. Będę miała na uwadze Twoje rady w momentach, gdy będe odkładała naukę “na później”
Pozdrawiam ! 🙂
LikeLike
Najlepiej uczy się angielskiego, gdy mamy konkrety cel do osiągnięcia. Taki realny, np. zmieniamy stanowisko w pracy czy zaczynamy współpracować z obcokrajowcami albo chcemy porozumieć się z kimś z zagranicy.
LikeLike
Doskonały post! Bardzo motywujący i masz rację – dokładnie tak jest!
LikeLike
Cieszę się, że Ci się spodobał 🙂
LikeLike
Ja ją tracę kiedy coś mi nie wychodzi. Jesli uda mi się to naprawić to walcze, jeśli od razu jestem skazana na porażkę np. niezdanie egzaminu nawet nie walcze 🙂
LikeLike
Nikt nigdy nie jest z góry skazany na porażkę. Z takim podejściem jedynie sami się na nią skazujemy.
LikeLike
Och, ile razy zaczynałam, a potem klops. Dla mnie najważniejsza motywacja, to możliwość praktycznego zastosowania tego, co się nauczyłam 🙂
LikeLike
Bardzo trafny tekst. Zgadzam sie w 100% przede wszyskim uwazam ze jezyka trzeba sie uczyc z pasja. Nic z tego nie wyjdzie jesli uczymy sie z przymusu. Warto musze zmienic na chce by uczyc sie z przyjemnoscia.
LikeLike
Najgorzej, jak te powody połączą się ze sobą, a do tego dojdzie jeszcze lenistwo Według mnie, jak szukasz wymówek – najlepiej znaleźć osobę, która Cię do tej nauki zmotywuje. Mnie np motywuje mąż 🙂
LikeLike
Na motywację do nauki angielskiego i nie tylko potrzebny jest konkretny cel oraz monitorowanie postępów.
Następnie trzeba wzbudzać w sobie emocje jakie będą towarzyszyły osiągnięciu celu oraz wyobrażać sobie korzyści jakie będą płynęły w twoim życiu.
Takie połączenie pozwala na utrzymanie motywacji długofalowo.
LikeLike