Wrzesień, początek roku szkolnego – ruszają zapisy na kursy angielskiego.
Dzwoni telefon.
– English Way School, czym mogę służyć?
– Dzień dobry, chciałabym się zapisać na kurs na dorosłych.
– Czy zna Pani swój poziom zaawansowania?
– Chciałabym do grupy dla początkujących.
– Czy kiedykolwiek uczyła się Pani angielskigo?
– Mmm, tak, na studiach miałam lektorat i maturę zdawałam, ale to było dawno…
– A kiedy?
– Ooo, już parę lat. Dlatego chcę zacząć od zera.
Po takiej wymianie zdań proponuję wykonanie placement testu, którego wynik zazwyczaj pokazuje wynik nie niższy niż A2/B1 (średnio-zaawansowany niższy) lub B1 (średnio-zaawansowany), a rekordzistką była Pani, która miała faktyczny poziom B2!
O co tu chodzi?
Dlaczego kursanci nie potrafią realnie ocenić swojego poziomu?
A może Ty też należysz do osób zaniżających swoje umiejętności?
Przyznam, że jest to powszechny problem (niestety, zwłaszcza wśród kobiet) – ale jakie są tego powody?
Przyczyn jest wiele, są wśród nich stricte psychologiczne (nieadekwatna samoocena, perfekcjonizm), ale są też inne, wynikające z błędnego podejścia do metodyki uczenia (i przyswajania) języka.
Obalę tutaj kilka takich fałszywych przekonań.
Po pierwsze, może Ci się wydawać, że wejście do mniej zaawansowanej grupy da Ci jakiś “bonus” – będziesz mogła łatwo sobie wszystko powtórzyć, “odkurzyć” to, co kiedyś umiałaś, nie wysilając się zbytnio.
Błąd!
Nasz mózg magazynuje utrwaloną w przeszłości wiedzę, kiedy znów zaczynamy potrzebować tych informacji, one do nas same wracają. Język to całość, kiedy zaczniesz na nowo go używać, przypomną Ci się dawno nie używane struktury i zwroty, ale w grupie na odpowiednim poziomie zaawansowania otrzymasz także dawkę nowej wiedzy.
Po drugie, możesz sądzisz, że to dobra metoda, aby ugruntować wiadomości, to co już potrafisz, zanim zaczniesz uczyć się nowych rzeczy.
To mit – prędzej znudzisz się, bo powtarzanie w kółko tego samego nie jest dla Ciebie żadnym wyzwaniem. Twój umysł potrzebuje nowych bodźców, a dołączając do grupy, która jest na niższym poziomie gwarantujesz sobie dużą dawkę nudy i szybkiego zniechęcenia zajęciami.
Po trzecie, może jesteś perfekcjonistką, prymusem, który musi wiedzieć wszystko, być zawsze najlepszą?
Kiedy czegoś nie potrafisz, czujesz się niepewnie, podgryza to Twoją samoocenę, czujesz się niekompetentna?
Posłuchaj, nie ma postępu bez kontaktu z nowym materiałem – jeśli na lekcji nie będzie dla Ciebie nic, czego byś wcześniej nie znała, to w jaki sposób zamierzasz nauczyć się nowych rzeczy?
Przecież zapisałaś się na kurs po to, aby podnieść swoje umiejętności językowe na wyższy poziom, a nie ugruntować swoje poczucie własnej wartości.
Po czwarte, kiedy poruszasz się w znanych Ci ramach, czujesz się bezpiecznie, nie wymaga od Ciebie żadengo wysiłku uczestnictwo w lekcji na poziomie niższym niż masz faktycznie. Wszystko rozumiesz, znasz słownictwo, nie musisz się wysilać – brylujesz.
Ale czy o to chodzi?
Czy po to przychodzisz na zajęcia, aby czuć się wygodnie i budować swoją pewność siebie?
Musisz wyjść ze swojej strefy komfortu, jeśli chcesz iść do przodu!
Każda lekcja powinna być dla Ciebie wyzwaniem, wnosić coś nowego, zostawiać trwały ślad. Podążanie utwalonymi ścieżkami nie doprowadzi Cię do nowego celu.
Po piąte, powód Twojej konstrukcji psychologicznej – nie wierzysz w siebie, nie potrafisz adekwatnie ocenić swoich umiejętności, zaniżasz je.
Walcz z tym!
Jeśli wynik obiektywnego testu wskazuje, że Twój poziom jest wyższy niż Ci się zdaje, to daj sobie szansę – spróbuj nauki w wyższej grupie, to jest bardzo motywujące, podejmij wyzwanie – zawsze możesz zrezygnować, ale warto wykorzstać tę możliwość.
Po szóste, jeśli nie czujesz, że potrafisz coś na 100%, to tak jakbyś nic nie umiała. Albo wszystko, albo nic!
Błąd – walcz z tym perfekcjonizmem, bo on nie ułatwia życia.
Można używać języka niedoskonale, ale komunikatywnie. Nie przejmuj się błędami, ale ciesz się, że potrafisz się porozumieć. Doceniaj to co Ci się udaje (przecież piszesz maile, rezerwujesz bilety, hotele itp.), a nie zamartwiaj się, że nadal nie zrozumiałaś, co powiedział ten cudzoziemiec, którego spotkałaś.
Zabrakło Ci słów w rozmowie?
Sprawdź je w domu, na spokojnie. Przećwicz, postaraj się ich użyć następnym razem. Jak w 10 minut dziennie szlifować swój angielsku opisuję tutaj.
Pamiętaj, zaczynanie wciąż od zera donikąd Cię nie doprowadzi, sprawi tylko, że będziesz zniechęcona brakiem postępów. Zmarnujesz czas i pieniądze, bo nauka, aby była skutczna musi być dla Ciebie wyzwaniem, zawsze masz być o krok do tyłu – abyś miała motywację do pójścia naprzód!
Co Ci się najbardziej podobało, zaskoczyło Cię w tym artykule?
Podziel się tym proszę w komentarzu i poślij artykuł dalej w świat.
P.S. Jeśli tekst Ci się spodobał, to proszę zostaw po sobie ślad – polub, skomentuj, udostępnij.
Jeśli się nie zgadzasz – napisz . Chętnie podyskutuję.
Zapraszam też na Fanpage English Way School na Facebooku oraz do mojej szkoły angielskiego English Way School Szkoła Języków Obcych
Ha! świetne podsumowanie. Jestem osobą która sto razy juz zaczynała od zera 🙂 Sama próbuję nadrobić początki, żeby zapisac sie na kurs dla średnio zaawansowanych. Zniechęcam się po kilka dniach bo okazuje sie ze to wszystko znam i sie nudze. Tym razem postawiłam na lekcje prywatne i nauczyciel sam stopniuje mi trudność.
LikeLike
Ja zawsze mówię, że angielskiego to ja nie umiem w ogóle. Choć próbowałam się go uczyć w gimnazjum, liceum, na studiach – zawsze powtarzam, że nie mam żadnych zasobów wiedzy na ten temat. Nawet jeśli rozumiem co kto do mnie mówi 🙂
LikeLike
Świetne napisane, mnie za rok czeka matura. Uważam, że nie umiem języka angielskiego.
LikeLike
Może nie jest tak źle 🙂 Tyle lat nauki musi skutkować pewną wiedzą.
LikeLike
Chyba też zapisałabym sie na poziom podstawowy… Po 3 latach rozszeronego angielskiego w liceum, lektoracie na studiach… Wynika to chyba z kompleksu i z bariery mowienia w jezyku obcym. Chyba czas sie przełamac. Pozdrawiam
LikeLike
Podejrzewam, że zaniżanie poziomu może brać się z tego jeżeli rzadko używamy dany język w mowie i piśmie. Wydaje nam się, że po kilku latach nic zupełnie nic nie pamiętamy :] Pozdrawiam
LikeLike
A mi się wydaje, że problem u Polaków polega głównie na mówienie. Umiemy bardzo dobrze teorie, ale w praktyce bardzo często faktycznie nasze umiejętności są na poziomie podstawowym. Pamiętam jak ponad 1,5 roku temu wyleciałam na studia do Anglii i przez pierwsze parę tygodni moje rozmowy z innymi to były głównie “yyyy…. eeee…”. A zdałam maturę z j. angielskiego na całkiem dobrym poziomie 🙂 No i Anglików też rozumiałam, tylko odpowiedzieć im nie umiałam.
LikeLike
Ciekawe przemyślenia 🙂
LikeLike
Ja chyba zawszę wolę być w lepszej grupie, bo często jestem dość ambitna i mam tę zdolność, że się szybko uczę. Bywałam już, czy to w szkole, czy na uczelni, na zajęciach języka (ang. lub fr.) w gorszej grupie i strasznie się nudziłam, choć nie znałam języków perfekcyjnie. Ba! Na studiach nawet przez 2 pierwsze miesiące nie chodziłam na francuski, bo grupa zaczynała od podstaw. Teraz nie umiem określić swojego poziomu angielskiego, mam zdany B2, bardzo dobrze rozumiem co czytam, dobrze, co słyszę. Mam jednak “zastały” językowo mózg, bo często mam problem z wysłowieniem się. A dodam, że nie wstydzę się mówić, nawet z błędami. 😀 Z francuskim mam wrażenie, że 8 lat nauki rozpłynęło się gdzieś w czasoprzestrzeni. 😀 Teraz w pracy doszkalam swój pokaleczony rosyjski – grunt, że znam cyrylicę. Uff! Chyba przesadziłam z pisaniem, za co przepraszam. 😀
LikeLike
Tak miałam z językiem niemieckim, zawsze wydawało mi sie, ze go nie umiem. Mam teścia rodowitego austriaka, z ktorym wczesniej rozumiałam tylko po angielsku, ale 2 lata temu tesc zaproponował rozmawiać po niemiecku i okazało sie, ze wcale tak zle ze mna nie jest 😜
LikeLike
Super napisane. Dokladnie kierowalabym sie tymi wszystkimi powodami, ze ugruntuje sobie informacje, ze bedzie mi latwiej zaczac, wiec prawdopodobnie tak szybko sie nie zniechece. Fajnie, ze obalasz te mity. Uswiadomilas mi, ze sama chetnie bym im ulegla. A tymczasem warto wychodzic ze strefy komfortu. Pozdrawiam serdecznie Beata
LikeLike
Świetny tekst. Ja mam zawsze problem z podaniem poziomu znajomości języka w CV. Zgodzę się również z przedmówczynią – mało mówimy w obcym języku. Więcej czytamy, znamy gramatykę, ale jak przyjdzie do wypowiedzenia swoich myśli – mamy z tym ogromny problem.
LikeLike
Bardzo ciekawie wszystko zostało ujęte, faktycznie sama wpadałam czasem w taką pułapkę przy odświeżaniu znajomości jakiegoś języka, że zaniżałam swój poziom wybierając dany poziom. A przecież to, co już zdążyliśmy się nauczyć, w nas pozostaje, trzeba tylko to odświeżyć. 🙂
Bookendorfina
LikeLike
Sama prawda. Trochę to jest też kwestia naszej mentalności. Jak byłam na dłużej w UK, to niejednokrotnie słyszałam opinie, że Polacy chcą być bardziej poprawni od rdzennych Brytyjczyków. Ja sama jak pierwszy raz usłyszałam “he don’t”, to mi zęby i włosy chciały wypaść 😉 A prawda jest taka, żeby na początku mówić, a z czasem uczyć się na własnych błędach.
LikeLike
Wspaniały wpis! Od wielu lat “toczę walkę” na polu doskonalenia języka angielskiego. Kiedy poszłam na studia niestety poziom języka na studiach inżynierskich jest dużo niższy niż w liceum. Cofnęłam się w rozwoju, ponieważ nie miałam innej możliwości używania go. Potem zaszłam w ciążę, teraz macierzyński a ja nadal nie mam styczności z językiem. Dlatego też postanowiłam sama obcować z nim przez filmy, książki i artykuły. Niestety wciąż mam wrażenie, że wszystko czego się nauczyłam zanikło. Twój artykuł bardzo podniósł mnie na duchu! Dziękuję 🙂
LikeLike
Przeżyłam kilka takich początków, ale nie z wyboru, a zafundowanych przez szkołę, a nawet dwie i jeszcze przedszkole i korepetycje…
LikeLike
w zasadzie to można to odnieść do wielu obszarów życia a nie tylko kursu języka 🙂 bardzo uniwersalne tezy 🙂
http://www.roomrebel.com
LikeLike
“Walka” z perfekcjonizmem polega u mnie na jego akceptacji. On sobie we mnie jest, wiem o tym, że dosyć często się on we mnie odzywa i to jest ok. Natomiast to ja podejmuje świadomie decyzje, nie moje emocje. I robię to pomimo lęku przed porażką. 🙂
LikeLike
Ile ja znam takich przypadków! Ludzie nie wierzą w swoje umiejętności 😉
LikeLike
Ja zwykle próbuję zapisać się wręcz do wyższej grupy i próbować nadgonić, natomiast rzeczywiście znam sporo osób, które uczyły się języka kilka lat i twierdzą, że “nic nie pamiętają”. A jak przychodzi co do czego, to okazuje się, że wiedzą więcej niż im się wydawało. Pozdrawiam!
LikeLike
To fakt, sama myslalam, ze jestem na poziomie A2, a skoczyłam do b2 🙂
LikeLike
Dużo prawdy w tym artykule… Uczyłam się j.niemieckiego naście lat temu. Nie używałam od tamtego czasu, ale za każdym razem kiedy jestem w niemieckojęzycznym kraju w głowie odnajduję słówka, gotowe zwroty 🙂 Prawda tez jest taka, że z wiekiem przyswajanie nowych rzeczy jest coraz trudniejsze. Może nawet to nie tylko kwestia wieku, ale sposobu życia który jest dziś wszechobecny. Nadmiar bodźców nie sprzyja nauce. Trzeba dużego samozaparcia. Albo przebywania w środowisku osób mówiących w danym języku 😉
LikeLike
Ja zauważyłam, że odkąd nie używam regularnie języka, mam często problem z tym, że brakuje mi poszczególnych słówek. Niemniej jednak często oglądam filmy po angielsku i rozumiem 99%
LikeLike
Dobre rady, sama czasami mam takie podejście do niektórych tematów 😉 To chyba wtedy faktycznie odzywa się gdzieś ukryta dusza perfekcjonisty…
LikeLike
To chyba o mnie 🙂 Wiecznie zaczynam angielski od zera 🙂 Po prostu nie lubię uczyć się języków na kursach, zdecydowanie wolę konwersację.
LikeLike
skąd ja znam take podejście…:)
LikeLike
Mam wrażenie, że ten artykuł trafnie odzwierciedla nasze podejście do wielu tematów, zejście poziom niżej niż faktyczny, daje nam takie pozorne poczucie bezpieczeństwa, ale warto początkowo czuć się mniej komfortowo, ale pracować z większą percepcją. 🙂
Bookendorfina
LikeLike
zgadzam się, że ludzie nie potrafią realnie ocenić swojego poziomu, sam zresztą miałem z tym problem. zapisałem się na kurs przygotowawczy do CAE i zdałem ze średnim wynikiem 203/210. Mogłem od razu iść na Proficiency
LikeLike
Właśnie, czasem lepiej przeskoczyć poziom, włożyć odrobinę wysiłku więcej i zyskać więcej.
LikeLike
Dobrze, że takie rzeczy jak test proponujesz ludziom i jesteś zainteresowana osobą. Nie oszukujmy się, największy progres dzieje się wtedy kiedy jesteśmy otoczeni ludźmi ciut lepszymi od siebie i chcemy ich dogonić. Co by ta biedna kobieta robiła w grupie dla początkujących. Jedynie przepalała pieniądze. Uświadamiający wpis.
LikeLike
Sama jestem w grupie A2 do której zapisały się osoby po kilku latach nauki w przeszłości (między 5 a 9). To powoduję frustrację i demotywację osób, które faktycznie są po jednym roku nauki (np. Ja). Na pierwszej lekcji przepaść poziomów (dukanie i proste zdania vs płynne szybkie wypowiedzi). Nauczyciel widząc przewagę ilościową osób bardziej zaawansowanych od razu wesoło zawyża poziom i wymagania. Jak usłyszałam propozycję przeskoczenia od razu do podręcznika z poziomu B1 (żeby wypośrodkować poziom) to już była przesada. To jest poważny problem nie tylko dla tych zaniżających swój poziom ale też dla tych którzy zapisali się do właściwej grupy. Na szczęście po wyeskalowaniu problemu szkoła zdecydowała się podzielić grupę na prawdziwe A2 i tych tylko udających A2 a chcących sobie podnieść samoocenę kosztem innych.
LikeLike